Nie pamiętam nawet, kiedy go zaczęłam, pewnie jakoś tak osiem lat temu, bo na pewno było to zlecenie w czasie działania mojej firmy. Pewna pani zamówiła haft i kiedy ja już kupiłam do niego potrzebne rzeczy: kanwa, muliny. Kiedy postawiłam kilkaset krzyżyków, pani drogą mailową odwołała zamówienie. Haft został z nerwów rzucony w kąt.
Kto miał/ma firmę i pracuje zawodowo jeszcze, ten poczuje mój ból. Tyle godzin poświęconych na tę pracę, włożone pieniążki i... kicha. Zamówienie odwołane. A mogłam w tym czasie tworzyć inne rzeczy, dla klientów, którzy cierpliwie czekali.