Nie pytajcie.
Było radośnie, twórczo.
Było super.
I było bardzo kameralnie.
Zgodnie z planem
spotkaliśmy się przy kawie
w "Barbarze".
Na początku były nas
tylko cztery "laseczki":
tylko cztery "laseczki":
Emilka z bloga: "Kapelusz w kropki"
Marysia z bloga "Z kotem na kolanach"
I ja, Ela z bloga tego,
co teraz jesteście.
Potem dobiegła do nas
Dorota z bloga "Dorota na przedmieściach".
I tajemniczy Aleksander z Krakowa.
Gadaliśmy, plotkowaliśmy,
wymienialiśmy się doświadczeniem.
A przede wszystkim chyba nabraliśmy energii
i zapału do dalszego blogowania.
Były prezenty od Agatki
w formie zakładek i haftowanych, cudnych jajek.
w formie zakładek i haftowanych, cudnych jajek.
Była pyszna kawa.
A co niektórzy, tak się nagadali,
namachali łapkami,
że zgłodnieli.
Po energetycznych dwóch godzinach
"laseczki" ruszyły na miasto,
w poszukiwaniu krasnali.
hehe my same jak krasnalice.
Czy powtórzymy taki zlot?
Zobaczymy.
Teraz już przynajmniej wiem, co i jak organizować.
Na moje pytanie do uczestników Zlotu:
"W związku z przygotowaniem wpisu na bloga, relacji o zlocie
proszę o opinię, o podsumowanie Twoim okiem.
Jak ci się podobało? Czy coś zmienić, poprawić?
I czy miałabyś ochotę na kolejne zloty?"
Marysia:
"Podobało mi się bardzo, bo było kameralnie i nieoficjalnie.
Nie znam się na takich eventach, więc średnio mogę doradzić.
Chętnie wezmę udział w następnym."
Agatka:
Na moje pytanie do uczestników Zlotu:
"W związku z przygotowaniem wpisu na bloga, relacji o zlocie
proszę o opinię, o podsumowanie Twoim okiem.
Jak ci się podobało? Czy coś zmienić, poprawić?
I czy miałabyś ochotę na kolejne zloty?"
Otrzymałam takie odpowiedzi:
"Podobało mi się bardzo, bo było kameralnie i nieoficjalnie.
Nie znam się na takich eventach, więc średnio mogę doradzić.
Chętnie wezmę udział w następnym."
Agatka:
"Spotkanie było super i na pewno chciałabym powtórzyć.
Sympatyczne osoby i mnóstwo tematów, chociaż o robótkach i tak było mało.
Pierwsze koty za płoty jak to się mówi.
Jestem pełna nadziei, że następnym razem będzie lepiej.
Każde następne spotkanie przyciągnie więcej osób, jestem tego pewna."
Na koniec jeszcze wielkie podziękowania,
dla męża Agatki,
który dzielnie, przez dwie godziny
biegał z aparatem fotograficznym,
abyśmy MY mogły poczuć się gwiazdami.
Arturze - dziękujemy.
dla męża Agatki,
który dzielnie, przez dwie godziny
biegał z aparatem fotograficznym,
abyśmy MY mogły poczuć się gwiazdami.
Arturze - dziękujemy.
Super! Takie spotkania zawsze są bradzo energetyzujące. Na pewno warto kontynuować taką spotkaniową tradycję :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Alina
Dobrze, że sporo zdjęć, to chociaż można pooglądać jak fajnie było :)
OdpowiedzUsuńŚwietne spotkanie! Może to i lepiej, że w kameralnym gronie...
OdpowiedzUsuń