Dla wielbicielki wszystkiego co inne, kolorowe, pomazane, pstrokate.
Oj tak Beatka to jak Andy Warhol, a ja wczułam się w ten klimat...troszkę.
Zdjęcia tylko trzech okładek.
Czwarta w kolorowe koła,
nie załapała się do zdjęcia.
Wstążki pasmanteryjne, stare naszywki,
aplikacje, kieszeń od spodni.
Papier woshpapa jako nalepka.
Tiulowa wstążka i moja aplikacja z filcu .
I dziś wiem, nie będę ślepo podążała za modą.
Kupiłam woshpapa.
Dwa kolory, niewielkie kawałki, bo droga.
Dla mnie kicz.
Przyszyte do okładki
i imitujące nalepkę - OK.
Jednak gdy uszyłam etui na długopisy
z je udziałem - tragedia.
Mimo moczenia, naciągania,
po wyschnięciu sztywne.
Niemiłe dla oka i dla zmysłu dotyku.
Żaden efekt.
Nie moja bajka.
Beatka od września jest dumną studentką
i teraz zdaje mi relacje z każdej piąteczki,
otrzymanej do indeksu.
i teraz zdaje mi relacje z każdej piąteczki,
otrzymanej do indeksu.
Jakie fajne te okładki, aż się humor poprawia od samego patrzenia :)
OdpowiedzUsuńOj przydałyby mi się takie okładki na książki które czytam, bo mimo że dbam, to zawsze cos się stanie z okładką :) A Twoje okładki Elu są cudne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Dorota
Fajniutkie okładeczki! Ściskam mocno:)
OdpowiedzUsuńMuszę odgapić i mężowi taką uszyć na notes, są niesamowite:)
OdpowiedzUsuńŚliczne, takie żywe, wesołe! Dodają energii i chęci do nauki:)
OdpowiedzUsuń