Post powinien być jakoś latem, bo wtedy była u mnie moja psiapsiółka Ela i podpatrzyła sobie tkaninę. Ja już niewiele musiałam robić. Bo co za dużo, to brzydkie hehe. A tkanina ma coś w sobie. Może te cierniste krzewy, kojarzące się z pewnym filmem i aktorem. Kto wie.... Poszewki zamykane na dole na zamek.
Buziaki, ale wy mi słodzicie w tych komentarzach, że ho ho
Następny post pewnie znów w klimacie świąt.
Dobrze, dzisiaj bez słodzenia
OdpowiedzUsuńokropnie .......... ładne ;-)
Nic nie poradzę, że mi sie takie minimalistyczne, ale z tym czymś, z "pazurkiem" podobają.
Ściskam
Nooooo pojechałaś po mnie nie ma co...hihi buziaczki Aguś
UsuńŚwietne! Bardzo mi się podobają. Pozdrawiam gorąco:)
OdpowiedzUsuńDanusiu - dziękuję
UsuńJak Ci nie słodzić jak cuda robisz, człowiek nawet jak nie chce, to zwykła przyzwoitość nakazuje, nawet zdawkowy komentarz to słodki musi być :)
OdpowiedzUsuńPoduszki rewelacja!
Anette moja Ty kochana - dziękuję
UsuńBardzo mi się podobają te poduchy. Takie idealne do...gniazdowania ;-) Buziaki przesyłam :-)
OdpowiedzUsuńKasiu zapamiętam.... hihi do gniazdka
UsuńPowiem krótko: są śliczne, pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńAguś - krótko- dziękuję !!!
UsuńPoduszki "ciernistych krzewów" bardzo ładne. Faktycznie nic więcej tu nie pasuje, sam wzór robi swoje. Pozdrawiam gorąco:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie ten minimalizm wydobywa z nich to co najpiękniejsze :) Są po prostu przepiękne
OdpowiedzUsuńTen film i ten aktor... oj, oglądało się :)))
OdpowiedzUsuńA poduchy są świetne, bardzo mi się podoba ten ich minimalizm z "charakterkiem" :)
W minimaliźmie elegancja i urok.
OdpowiedzUsuń